Chciała uprawiać sport, który pozwoli jej połączyć ruch z zamiłowaniem do muzyki. Odkryła go dzięki swemu obecnemu mężowi. Zasugerował jej pole dance, a ona uznała, że warto spróbować. Gdy zaczęła ćwiczyć ten iście akrobatyczny taniec, tak jej się to spodobało, że postanowiła uczynić z niego sposób na życie. Niedawno tancerka została nominowana do tytułu Osobowość Roku.
Siedem lat temu Martyna Pająk z Andrychowa zastanawiała się ze swoim chłopakiem Mateuszem (który dziś jest już jej mężem), jaki sport mogłaby uprawiać, by nie tylko poprawić gibkość ciała, ale i połączyć to z pasją do muzyki. – Ćwiczyliśmy wtedy w osiedlowej siłowni w piwnicy i rozmawialiśmy. W pewnym momencie Mateusz powiedział, że pole dance, czyli taniec na rurze, to też jest sport. Nie rozwinęliśmy tego tematu, ale jego słowa utkwiła mi w głowie. Gdy wróciłam do domu, zaczęłam myśleć na ten temat i doszłam do wniosku, że fajnie byłoby robić coś innego niż większość. Porozmawiałam o tym z mamą, a wtedy ona powiedziała, że widziała gdzieś w Bielsku-Białej reklamę szkoły tego tańca – wspomina Martyna Pająk.
Resztę załatwiła wyszukiwarka internetowa, która znalazła jej adresy dwóch miejsc w tym mieście, gdzie można nauczyć się pole dance. Dziewczyna wybrała jedno z nich, zapisała się na zajęcia i zaczęła jeździć tam regularnie raz w tygodniu. Tak jej się spodobało, że z czasem zaczęła myśleć o tym, by zacząć nauczać inne dziewczyny tego tańca, któremu w rzeczywistości bliżej jest do akrobatyki, niż do zmysłowego wyginania się przed tłumem podnieconych mężczyzn w klubie nocnym. Choć nadal głównie z tym kojarzy się pole dance, tak naprawdę jest to sport, który wymaga niemałej siły i sprawności.
Ale, jak twierdzi Martyna, mogą go zacząć ćwiczyć również kobiety, które wcale nie są wysportowane. Z początku nie będzie im łatwo, jednak w czasie systematycznych treningów wzmocnią mięśnie i nabiorą gibkości. – Nie ma znaczenia ani wiek, ani waga. W Internecie krążył kiedyś film z brytyjskiego programu „Mam talent”, w którym kobieta potężnych rozmiarów naprawdę dawała czadu na rurce – zapewnia Martyna Pająk.
Spełnione marzenie
Gdy zaczęła myśleć o tym, by zostać instruktorką tańca na rurze, wciąż była jeszcze licealistką. – Pewnego dnia Mateusz przyjechał po mnie do szkoły i powiedział: „Chodź Martynka, coś Ci pokażę”. I przywiózł mnie przed budynek, którego zewnętrzny wygląd nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Ale Mateusz powiedział, że w środku są wolne pomieszczenia, które byłyby świetne na założenie studia pole dance – opowiada Martyna. Dziewczyna była wtedy w ostatniej klasie liceum i choć marzyła już o nauczaniu tańca na rurze, to jeszcze nie myślała o zakładaniu działalności gospodarczej. Ale widok lokalu, który pokazał jej Mateusz, zmobilizował ją do zapisania się na kurs instruktora pole dance.
Niedługo potem Martyna skończyła szkołę i wtedy już zaczęła intensywnie działać, by otwarcie studia tańca stało się możliwe. Od razu zarejestrowała się w urzędzie pracy, aby móc ubiegać się w nim o dofinasowanie na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Kiedy udało jej się zdobyć pieniądze, lokal znaleziony przez Mateusza szczęśliwym zrządzeniem losu był nadal wolny. Nie musiała też ponieść dużych nakładów, by dostosować go do swoich potrzeb. Wystarczyło odświeżyć ściany, zainstalować rurki do ćwiczeń i zamontować lustra. To ostatnie okazało się największym wyzwaniem, bo ściany w pomieszczeniach były bardzo krzywe. Ale udało się wybrnąć z problemu i w końcu sen Martyny się ziścił.
Chętnych nie brakuje
Miała spore obawy, czy jej oferta zainteresuje dziewczęta z okolic Andrychowa. Pięć lat temu, gdy otwierała swoje studio, pole dance nie był jeszcze zbyt popularny. Owszem, w dużych miastach ćwiczyło go już sporo kobiet, ale w prowincjonalnym małym miasteczku mogło to zwyczajnie nie wypalić. Choćby z powodu skojarzeń z nocnymi klubami, które wciąż jeszcze budzi taniec na rurze. Ale okazało się, że nowość spotkała się jednak z dużym zainteresowaniem.
Chętnych od początku nie brakowało i wciąż zgłaszają się kolejne panie, które chcą ćwiczyć pole dance. Przyjeżdżają na zajęcia z różnych miejscowości, między innymi z Kęt, Wadowic, Suchej Beskidzkiej. Mają od 15 do ponad 40 lat. Niektóre po jakimś czasie rezygnują, ale w ich miejsce pojawiają się nowe. – Mężczyźni też trenują pole dance, zwłaszcza w takiej bardziej siłowej wersji, jaką prezentuje na przykład Łukasz Świrk z Wadowic, zwany Człowiekiem Flagą. Ja jednak uczę wyłącznie kobiety – mówi instruktorka.
Martyna Pająk, oprócz tego, że prowadzi własne studio, czasem próbuje też swoich sił w konkursach tańca na rurze i to z niemałymi sukcesami. Zarówno w tym roku, jak i w poprzednim, zajęła pierwsze miejsce w International Pinup Competition, czyli międzynarodowych zawodach pole dance, które odbywają się w kinoteatrze “Adria” w Bydgoszczy. Starowała w kategorii Exotic dla profesjonalistek. Za te osiągnięcia została nominowana do tytułu Osobowość Roku w ogólnopolskim plebiscycie, który w Małopolsce prowadzą Gazeta Krakowska i Dziennik Polski. Głosowanie odbywa się tutaj. Edyta Łepkowska
Dodaj komentarz