Szesnastoletni Oskar Archer do niedawna był prawdziwą duszą towarzystwa. Wesoły, przystojny, uczynny, zawsze w centrum uwagi, nieustannie otoczony przyjaciółmi. Każdego potrafił podnieść na duchu, każdemu umiał poprawić humor. Teraz jednak sam potrzebuje wsparcia. Po ciężkim wypadku, którego doznał, jego nastrój rzadko bywa dobry. Chłopak wciąż balansuje na krawędzi załamania…
Oskar Archer z Roczyn uwielbiał ruch – uprawiał sporty zimowe i sztuki walki. Niedawno postanowił wrócić do boksu, który w pewnym momencie przestał trenować. Nie zdążył. Wypadku, który mu się przydarzył, nikt nie mógł przewidzieć. Doszło do niego bowiem w miejscu na pozór zupełnie bezpiecznym – w wynajętym domku, w którym kolega Oskara zorganizował imprezę urodzinową. – Takich wydarzeń odbywało się tam wiele. Rodzice nastolatków wynajmowali ten domek na osiemnastki czy inne uroczystości. W życiu nie pomyślałabym, że mojemu synowi grozi tam coś złego – drżącym głosem mówi mama Oskara, Małgorzata Ceglińska-Archer.
Bawiący się na imprezie nastoletni chłopcy bynajmniej nie dopuszczali się żadnych ekscesów. Oskar po prostu wyszedł w pewnym momencie na balkon, by odetchnąć świeżym powietrzem i oparł się o drewnianą poręcz. Ta zaś załamała się pod jego ciężarem. Jak się potem okazało, deski były zbutwiałe. Chłopak runął na ziemię, co przypłacił złamaniem kręgosłupa w dwóch miejscach i uszkodzeniem rdzenia kręgowego…
Zdarzyło się to 6 marca. Sparaliżowany nastolatek bardzo szybko został przetransportowany helikopterem do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, gdzie od razu trafił na stół operacyjny. Przeszedł zabieg usunięcia kręgu lędźwiowego i stabilizacji kręgosłupa za pomocą tytanowych płytek, po którym przez 11 dni pozostawał w śpiączce. Od tamtej pory odzyskał sprawność w górnej części ciała. Ale od pasa w dół nie czuje nic.
– Rdzeń kręgowy nie został przerwany, lecz jest zmiażdżony. Lekarze dają naszemu synowi pięćdziesiąt procent szansy na to, że będzie chodził. Kluczem do sukcesu jest intensywna rehabilitacja. Niestety, w szpitalu, w którym teraz przebywa Oskar, chłopak ma tylko godzinę ćwiczeń dziennie. A ponieważ NFZ nie może zaoferować mu więcej, chcemy rehabilitować syna prywatnie. Jeśli to nie wystarczy, będziemy próbować innych metod, na przykład przeszczepu komórek macierzystych – tłumaczy Małgorzata Ceglińska-Archer.
Oskar ciężko znosi swoją obecną sytuację. Wprawdzie są chwile, kiedy optymistycznie patrzy w przyszłość, częściej jednak popada we frustrację. – W dużym stopniu zależy to od tego, jak się czuje pod względem fizycznym. Ma dni, kiedy jest bardzo obolały. Poza tym, z powodu cewnikowania ciągle powracają mu zakażenia dróg moczowych. Odleżyna, która powstała mu z tyłu głowy, wymagała poważnej interwencji chirurgicznej. To wszystko nie sprzyja dobremu nastrojowi. W ostatni weekend Oskar czuł się fatalnie, był słaby i kompletnie zdołowany – opowiada mama szesnastolatka. – Ale co jakiś czas odzyskuje wolę walki. Czuje wtedy, że jest szansa na poprawę i chce ciężko pracować, by rehabilitacja przyniosła efekty. Mam nadzieję, że te dobre dni z czasem wezmą górę nad złymi.
Ale choć rodzice chcą zrobić dla Oskara wszystko, co w ich mocy, by dać mu szansę na powrót do sprawności, koszty rehabilitacji oraz niezbędnego sprzętu przekroczyły ich najśmielsze wyobrażenia. Całe ich oszczędności to tylko kropla w morzu potrzeb, a Małgorzata i Ron Archerowie mają jeszcze czwórkę dzieci. Dlatego postanowili schować dumę do kieszeni i poprosić o pomoc wszystkich ludzi dobrej woli, których wzruszy historia ich syna. Uruchomili zbiórkę pieniędzy na portalu zrzutka.pl i apelują o wsparcie.
– Oskar to naprawdę kochany chłopak, bardzo pomocny, serdeczny, pogodny. Balsam dla duszy. Mimo że jest w okresie dojrzewania, nie przeżywa nastoletniego buntu. Rówieśnicy go uwielbiają, rodzeństwo również. Proszę, pomóżcie nam w walce o jego sprawność! – mówi Małgorzata Ceglińska-Archer. Zbiórka na rehabilitację, specjalistyczny wózek i pozostały sprzęt potrzeby Oskarowi prowadzona jest tutaj.
Edyta Łepkowska
fot. Archiwum rodzinne Archerów
Dodaj komentarz